Geoblog.pl    deryngs    Podróże    Na Końcu Świata    Tranzyt - z Christchurch do Akaroa. Klimaty po trzęsieniu ziemi - za wcześnie na odwiedziny
Zwiń mapę
2012
29
lut

Tranzyt - z Christchurch do Akaroa. Klimaty po trzęsieniu ziemi - za wcześnie na odwiedziny

 
Nowa Zelandia
Nowa Zelandia, Christchurch
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 33234 km
 
2012-02-29 do 03-01
Nowa Zelandia, Canterbury, Christchurch

Nie wiem jak zacząć ten wpis ;) Na myśl mi żarcie z samolotu przychodzi, więc muszę o nim wspomnieć. Zjedliśmy pyszną lasagnę z krówki. Air New Zealand są w porządku. Stewardessy mają 120 lat, ale dają radę. Koniec wstępu ;]

Wylądowaliśmy w najbardziej zangielszczonym mieście w Nowej Zelandii - Christchurch. Dopiero jutro odbieramy nasz magiczny kampowóz w kwiatki. Musieliśmy jesio z Australii zarezerwować spanie na pierwszą noc. Nie była to łatwa misja, gdyż niedawne trzęsienie ziemi zrównało z ziemią połowę tanich i nietanich spalni. Ceny za hostele także wzrosły, mimo to wszystkie otwarte hoteliki pękały w szwach. Znaleźliśmy najtańszy hostel (gówniany jak na tutejsze standardy) za 60 dolarów za noc. Dostaliśmy kod do domofonu, kod do szafki z kluczem i instrukcje potrzebne do obsłużenia się samemu. Coś jak walkthrough do gry przygodowej ;)

Do hotelu mieliśmy z 12km. Taxi kosztuje przynajmniej 50 dolarów (nocna taryfa). Można skorzystać z lotniskowego shuttle busa. Busik zbiera turystów, jak zbierze się komplet, wówczas każdy podaje swój adres docelowy, kierowca ogarnia trasę logistycznie i podrzuca wszystkich do wskazanych miejsc. Przyjemność taka to wydatek rzędu 30-40 dolarów. Mniej wygodne niż taxi, ale także tańsze. Shuttle busy stoją 30 metrów od wyjścia z terminala po lewej stronie.

Rano musimy wrócić w okolice lotniska po odbiór kampera. Na taksi szkoda kasy, mamy więc dwie opcje: jedziemy na stopa albo ogarniamy autobusy. Popytaliśmy miejscowych ludzi o transport publiczny i wszystko już wiemy. Najpierw trzeba dojechać na wielką pętlę autobusową, jeżdżą stąd autobusy w każde miejsce w mieście. Tam przesiadka i kilkanaście minut później jesteśmy pod lotniskiem. Mamy około 2km do przejścia piechotką. Idziemy do firmy Hippiecamper.co.nz i dalej już będziemy dumnie wozić swoje tłustawe dupska ;)

Przywitała nas podpasiona, średnio miła pani. Ogarnęliśmy wstępną papierologię, po czym wielorybek zaprowadził nas na parking i z dumą zaprezentował nasz dom na kółkach. Z zewnątrz spoko, ładne kwiatki mamy na aucie. Wygląda trochę oldschoolowo, ale nic to - nie jesteśmy na pokazie mody motoryzacyjnej. Zaglądamy do środka, stoimy i patrzymy tak sobie zaciekawieni. Wykończenie, standard i klimat jak z pierwszego wypustu Poloneza. W opinii naszej firmy, jest to Hippie Camper Deluxe w wieku od 0-3 lat. Nasz hipcio wygląda na lat 15 i nie ma w nim niczego deluxe ;) Pani z biura zaklina się, że autko ma mniej niż trzy lata i jest wspaniale serwisowane. Mieliśmy dobry dzień, nie drążyliśmy więc tematu. Bierzemy i jedziemy.

Hippek to pół auto i pół traktor. Skrzynia biegów ledwo działa, ale jeździ. Trochę irytuje nas standard naszego Mitsubishi Express. W końcu taki tani nie był. Kosztował 1750 dolarów na 20 dni. Dodatkowo (prawie zapomniałem hehe) zostaliśmy skasowani dodatkowo 250 dolców za 'peak season'. Lol. Hipcio srypcio kosztował więc 2000 dolarów. Pani nas także poinformowała, że nasze najdroższe możliwe ubezpieczenie 'all inclusive' nie obejmuje przedniej szyby. A Nowa Zelandia jest znana z pryskających spod kół kamyczków huh. Podsumowując: firma hippiecamper.co.nz jest gówno warta :)

Pierwszy dzień z autkiem przeznaczamy na organizację. Robimy zakupy w najtańszym markecie Pack'n Save i jedziemy na nasz pierwszy spot - do Akaroa.
Mamy cały plik darmowych przewodników z lotniska. Powoli zaczynamy je ogarniać i trasa przejazdu przez południową wyspę zaczyna nam się układać w głowach. Mamy też kartę sim z dostępem do neta. Droga to przyjemność - 40 dolarów za 300MB (NZD50 za 500MB, NZD80 za 2GB). Każda opcja to za mało na ściąganie aktualizacji do smartfona i uploadu setek zdjęć, zatem trochę kładziemy lachę na ten net i bierzemy najtańszą rozsądną opcję.

Pierwsze wrażenia z Nowej Zelandii i Christchurch są mieszane. Ludzie w porządku, ceny horendalnie wysokie (prawie jak w Australii), gówniane spanie i gówniany samochód za ogromne pieniądze. Christchurch praktycznie nie istnieje, większość restauracji, hoteli, banków i innych takich zamknięta po trzęsieniu ziemi. Trochę przykro się robi, ale widać że miejscowi ludzie sobie z tym radzą. Na reklamach i bannerach piszą 'we are still here' (jeszcze tu jesteśmy) lub 'we are still standing, please come and visit bla bla bla'. To dobrze, walczą z grobową atmosferą i nawet im to wychodzi. Trzymamy kciuki za szybkie stanięcie na nogi.

POGODA:
Zawsze może być gorzej. Po przylocie deszcz, rano mega wiatr, około 10 stopni. Pizgawica i wilgoć. Ale do przeżycia ;) Dziwne - mamy koniec lata.

PODLICZENIE KOSZTÓW:
- Hippiecamper (Van), 20 dni, hippiecamper.co.nz: NZD1750
- Shuttle bus lotnisko - hotel: NZD36
- Autobus hotel - Hippiecamper: NZD6.4
- Hippiecamper hi-season surchurge: NZD257.1
- Telecom SIM card (300MB): NZD40
- 2x capuccino w Maku: NZD8.3
- Zakupki 'rdzeń' na 3 tygodnie, PAKnSAFE (płatki Nestle Duo 375g 3.9, museli 500g 5.8, corn flakes 500g 2.2, 3x proszek na naleśniki 10, masło 500g 3.7, ser żółty 1kg 9 + od cholery innych rzeczy): NZD144

ŁĄCZNIE: NZD2241.8
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
 
deryngs
deryngs
Magda i Maciek
zwiedzili 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 82 wpisy82 170 komentarzy170 2814 zdjęć2814 51 plików multimedialnych51
 
Nasze podróże
12.10.2011 - 16.04.2012
 
 
17.08.2013 - 02.09.2013