2012-03-09 do 10
New Zealand, Nelson Region, Nelson
Jedziemy do najstarszego na południowej wyspie parku narodowego - Abel Tasman National Park. Popaziujemy tam cały dzień.
Dotarliśmy względnie wcześnie, jakoś koło południa. DOC campsite posłużył nam za parking i bazę do ogarnięcia pobliskich szlaków :) Idziemy na świetny spot - skalisty lookout George Cośtam poprzedzony dwugodzinnym spacerkiem. Widoki z góry są spektakularne (ulubione słowo Kiwi w radiu hrhr). Trzeba uważać - nie ma tam barierek, łazi się po czubatych kamieniach i nietrudno zwalić się kilkadziesiąt metrów w dół :)
Powoli robi się ciemno. Wcinamy szybko obiadek i jedziemy dalej. O zmroku docieramy do Nelson - pięknego wyczilałtowanego miasta, gdzie czas leci powoli i po ulicach chodzą dziadki mrozy ;)
Dookoła stoją klimatyczne wiktoriańskie chałupy. Fani medytacji i kulturozjadacze niewątpliwie znajdą coś dla siebie. Zajęcia jogi, artystyczne kafejki i galerie są na każdym rogu. Każdy jeden budyneczek ma swój klimat. Nawet kilka McDonalds'ów zrobionych jest w starym stylu :) Zabudowa jest raczej parterowa. Bardzo nam się podoba. Nelson to chyba najładniejsze miasteczko na naszej dotychczasowej trasie ;)
Docieramy w końcu na nasz wielki, niedrogi i świetnie wyposażony campsite. Nie jest to pole kampingowe z DOC. Do wyboru jest cały przekrój miejsc zasilanych i niezasilanych na kamperwany, mobilne domy i przyczepy. W kuchni jest wszystko, od piekarników po mikrofalówki. To niecodzienne na polu za $6 na osobę. Niestety trzeba płacić za prysznic extra. Najczęściej (tu i na większości innych campsite'ów) taka przyjemność kosztuje 2 dolary za kilka minut ciepłej wody. Akurat tutaj to zrozumiałe, gdyż jak za takie wyposażenie jest przynajmniej dwukrotnie taniej niż u konkurencji, ale na innych polach kampingowych (za około 40 dolarów za noc) dodatkowe dwa dolce za prysznic najnormalniej w świecie irytują.
Od naszych szwajcarskich znajomych spod Mt Cook przejęliśmy fajny trik :) Nie płacimy więcej za prysznic i kąpiemy się ile chcemy (czasem za dwa dolce są 4 minuty ciepłej wody lol). Należy zacząć od opisu wyglądu monety dwudolarowej.
Moneta o nominale $2 jest okrągła, dość spora i dobrze leży w dłoni ;) Dookoła ma wyżłobienie na całej swojej długości 'na obwodzie'. Dzięki temu wyżłobieniu dookoła monety można zawiązać nitkę tak, że ta nie wystaje poza obrys monety. Musimy obwiązać monetę nitką w taki sposób, żeby nitka się z niej nie ześlizgnęła i nie zmieniała wymiarów monety.
Teraz opiszę maszynę przyjmującą monety pod prysznicem :) Jak nietrudno się domyślić, ma otwór na górze. Naszą monetę wiszącą na nitce delikatnie opuszczamy w otworze maszyny, aż do samego końca. Nitka ma wystawać na zewnątrz, moneta leży sobie w środku. Ciepła woda już leci hrhr.
Teraz najważniejsze: nie wolno wyciągnąć monety z maszyny, dopóki leci woda! Dopiero jak przestanie, delikatnie ciągniemy za nitkę. Czynność można powtarzać bez ograniczeń :)
Rano, po darmowym prysznicu, jedziemy do Picton. Mamy stąd prom do Wellington na północnej wyspie.
Przeprawa między wyspami uchodzi za jedną z najładniejszych przepraw tego typu na świecie. Coś w tym jest, północne wybrzeże południowej wyspy wygląda nieźle z wody ;) Dodatkowym wielkim atutem operatora podróży - firmy Bluebridge - jest mega spasiona restauracja i kawiarnia. Zjedliśmy ekstremalnie pyszną rybkę z frytkami (fish & chips). Nowozelandczycy nazywają to swoim narodowym daniem (w ich języku 'fosch n chops'), ale nie jesteśmy przekonani, czy Amerykanie i Anglicy nie byli pierwsi hrhr ;)
Rejs trwał trzy godziny z hakiem.
POGODA:
Wieczorem i rano deszcz. Po południu się poprawiło. Max 20 stopni w dzień i cieplej niż zwykle w nocy - z 12 stopni.
PODLICZENIE KOSZTÓW:
- Paliwo: NZD68.8
- Prom Picton - Wellington: NZD220
- Kamping (podstawowy), 1 noc, Maitai Valley Motrcamp: NZD12
- 2x Lody w McDonalds: NZD1.2
- 2x Fish and Chips z sałatką, prom Bluebridge: NZD26
- 2x deser po promocyjnej cenie (ciasto czekoladowe i bułeczka z orzechami i miodem): NZD3
ŁĄCZNIE: NZD331