Geoblog.pl    deryngs    Podróże    Na Końcu Świata    Dazhai Yao Terraced Fields - przepiękne pola ryżowe, góry i wiejskie klimaty!
Zwiń mapę
2011
30
lis

Dazhai Yao Terraced Fields - przepiękne pola ryżowe, góry i wiejskie klimaty!

 
Chiny
Chiny, Tiantou Village
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 19119 km
 
2011-11-30 do 12-02

Chiny, Guangxi, Dazhai Yao Terraced Fields, Tiantou Village



Jadąc z Xingping do Tiantou jednak trzeba przez Guilin przejechać. Pierwszym autobusem jechaliśmy zatem z Xingping do Guilin. Następnie lokalnym transportem z jednego dworca autobusowego w Guilin do drugiego dworca kilka kilometrów dalej. Stamtąd autobusem do wioski Jinjiang (chyba), gdzie należało za Y80 na pysk kupić bilety wstępu do parku krajobrazowego - Longji Terraced Scenic Area. Z biletami w ręce złapaliśmy busa do Dazhai i dalej do Tiantou trzeba było przejść się 40 minut w góre. It's complicated ;)



Doszliśmy do naszej wioski o zmroku. Fart, bo latarni tam nie ma, a droga to ułożone randomowo kamienie i przepaść z jednej strony. Dodatkowo na drodze pełno końskiego gówna, więc nie trudno się na nim przejechać. Jest go tyle, że jak się wdepnie to po kolana ^^ Lepiej iść jak słońce świeci :) Wybraliśmy jeden z kilku hosteli - Jin Tian Guest House, gdzie mieliśmy spędzić dwie noce.



Jin Tian Guest House w Tiantou Village ma swoje jasne i ciemne strony :] Zacznijmy od ciemnych huehue. W części restauracyjnej praktycznie brak ogrzewania. Chatka jest cała z drewna, więc jak drugiego dnia było 5 stopni na dworze, w środku było niewiele więcej. Pokoje są nieszczelne, zrobione z ułożonych jedna przy drugiej desek. Jak piźdźi na zewnątrz, to w środku aż wieje ;) W łazience (każdy pokój ma kibel) brak ciepłej wody. Trafiliśmy na taką pogodę i temperaturę, że przez trzy dni po wyjeździe z gór walczyłem z lodowatymi girami. I oczywiście 2 dni się nie myliśmy pod bieżącą wodą, jesteśmy śmierdziele :) Ceny jedzonka i spania są dość wysokie, jednak warto zaznaczyć że i tak najniższe w okolicy. Teraz dobre strony :) Położenie hostelu jest idealne! Z okien widać tarasy ryżowe. W pobliżu są trzy główne punkty widokowe: Music from Paradise (no. 1), Thousand Layers to the Heaven (no. 2) oraz Golden Buddha Peak (no. 3). Jin Tian leży dokładnie pomiędzy nimi. Pani na recepcji jest ultra sympatyczna. Jedzonko jest w miarę dobre, acz na jedno kopyto i nie ma co zjeść na śniadanie ;) Są tylko noodle - srudle, jajka, racuszki z jabłkiem i dumplingsy - sramplingsy. Ile można :) Ogólnie hostel to przeklimatyczne miejsce i żarcie jest poprawne. Jeno radzimy unikać wycieczek w te strony jak na dworze jest zimno.



Na miejscu do dyspozycji mieliśmy jeden pełny (drugi) dzień i pół dnia ostatniego (trzeciego). Chcieliśmy zobaczyć wszystkie trzy punkty widokowe. Nasz ambitny plan na drugi dzień przewidywał przechadzkę po punktach 1 i 2 oraz odwiedziny punktu 3-ciego w drodze na autobus do Guilin dnia następnego.



Niestety pogoda się obsrała:) Otwieramy rano oczy i przygotowani na przelotne opady deszczu i 12 stopni (wg prognozy) zbieramy się do wyjścia. Jest 8 rano, pada deszcz i są 3, może 4 stopnie. Mgła rozpościera się na górskich szczytach, ograniczając widoczność do kilkudziesięciu metrów.



Pewnie później się poprawi, myślimy sobie. Dochodzi 10:00. Niestety dupa zbita, deszcz jest coraz większy, mgła nie odpuszcza, ale za to się ociepliło - jest teraz 5 stopni lol :) Nie będąc przekonanym, czy jutro będzie lepiej i nie zważając na przeciwności losu zapadła decyzja o wymarszu z hotelu. Zdjęcia na bloga muszą być, right? ^^



Jest zimno niemiłosiernie, słońca totalnie brak i pada tak, że najstosowniejszym ubraniem na taki dzień wydają się być kalosze, bielizna termiczna, kombinezon jednoczęściowy i sztormiak. Mamy na sobie dwie pary spodni, dwie pary skarpetek, dwie koszulki, bluzę oraz kurtkę przeciwdeszczową. Założyliśmy na siebie wszystko co mieliśmy, a dalej pizgało niemiłosiernie ;p



Korzystanie z lustrzanki było w taką pogodę niemożliwe, z ciężkim sumieniem więc ryzykowałem zdrowie mojego Sammiego w gumowym pokrowcu. Dał radę :)



Kierowaliśmy się do Music from Paradise. Ciągle w górę, ślisko i rozmokłe końskie miny lądowe na całej długości trasy. Nawet rzęsisty deszcz miał zbyt małą siłę, żeby je zmyć hhrhr. Dobrze, że były kierunkowskazy, bo korzystanie z navi na deszczu byłoby nierozsądne :)



Po jakiejś godzince, mokrzy i zmarznięci docieramy do kierunkowskazu, który prowadząc do pierwszego spotu wskazywał na teren budowy ogromnego hotelu. Pewnie ktoś sobie zrobił jaja i go przestawił. Idziemy dalej. W butach chlupie, spodnie całe mokre, zaczynamy wątpić w powodzenie dzisiejszej wyprawy. Spot Music from Paradise, zgodnie z tym co pokazywała mapa, powinien być relatywnie blisko. Na oko nie więcej niż godzinę drogi. Końca trasy jednak nie widać, chociaż nie skłamałbym stwierdzając, że nic nie widać :) Sami zobaczcie na fotkach jaka była widoczność w wyższych partiach gór.



Dalsza wędrówka nie ma sensu - z podziwiania widoków i zdjęć i tak nici, postanawiamy zatem wrócić. Tak zmarzliśmy w tyłki, że droga powrotna zajęła nam dwukrotnie mniej czasu i pół godzinki później grzaliśmy dupska w lodowatym hotelu bez ciepłej wody xD Klima w tryb grzania, ustawiamy max. temperaturę i do końca dnia nie wychodzimy z wyra przykryci podwójną kołdrą i ubrani w dres ;) Mamy w pokoju neta, co jest niewiarygodne patrząc na panujące tu, totalnie wiejskie klimaty. Ogarniamy internetową kuwetę i dziemy spać z nadzieją na lepszą pogodę jutro.



Wstajemy. I co? Gówno w zoo ;) A tak na serio to pogoda jest śliczna! Z samego rana było mglisto i wilgotno, ale wyszło słońce i zrobiło z tym porządek :) Zebraliśmy się z prędkością światła coby nie marnować dnia i poszliśmy na śniadanie. Zacytuję Wam całe śniadaniowe menu:



- Noodle smażone (3 rodzaje - Magda jadła w pierwszy wieczór, nic ciekawego)

- Noodle w zupie (3 rodzaje - próbowaliśmy, zwykła zupka chińska z worka)

- Tost Francuski (racuszki z jabłkiem - jedliśmy wczoraj na śniadanie i jeszcze na deser, z tym że deser nazywał się naleśniki, ale było to to samo hrhr)

- Sałatka z owoców (droga jak cholera!)

- Jajko sadzone na słodko (jedliśmy do noodli smażonych, a raczej ja jadłem bo Magda pogardziła hehe)



I to koniec śniadaniowego menu. Co byście zjedli? My wzięliśmy zupkę z worka z warzywami :) Jedyna naprawdę ciepła rzecz na śniadanie hehe. Warto wspomnieć, że chleb w europejskim znaczeniu to w Chinach totalna rzadkość. Masło zresztą też ;]



Dopiero co zjedliśmy, a ja już jestem głodny trololol. Ale nie mędzę i idziemy w góry. Jako, że wczoraj zrobienie trasy było niemożliwe, musieliśmy olać trzeci spot i zobaczyć te dwa, które mieliśmy zrobić w drugi dzień. Zaczynamy od spotu nr dwa - Thousand Layers to the Heaven. Przegięcie cycków, widoki niesamowite. Fotki z dzisiaj wychodzą apetycznie, zatem zapraszamy do konsumpcji :)



Na trasie co chwilę można spotkać oryginalne dziewoje pochodzące z Huangluo Yao Village. Wioska ta nazywana jest także Wioską Długich Włosów, gdyż panny Yao mają kłaczory do samej ziemi i zawiązują je śmiesznie z przodu głowy ;) Dodatkowo rezydentki Huangluo Yao noszą ciężkie wielkie kolczyki od najmłodszych lat. Ich uszy wyglądają jak rękawy czarodzieja i dyndają swobodnie niczym psi trantatitel mwehehe.



Następny przystanek: spot nr jeden - Music from Paradise. Idziemy za kierunkowskazami i docieramy do tej samej ścieżki co wczoraj. Chwilę później stoimy pod znajomym wielkim placem budowy i strzałką wskazującą prosto na hotel. Skołowani pytamy pana murarza o kierunek. Wskazuje na betonowy zalążek tarasu. Witamy w spocie numer jeden ;) Mamy stąd fotki z mgłą, dodajmy kilka ze słońcem. Spot drugi bardziej nam pasował. Beton i cegły w takiej scenerii są fuj.



Teraz idziemy jeść :) Zdychamy z głodu. Idziemy na dół do wiochy Dazhai. Jest tam dużo potencjalnych wpieprzalni. Półtorej godzinki później jesteśmy w niższej partii gór. Sprawdzamy menu w kilku knajpach. To samo co na górze! Wtf? Zjem jeszcze raz noodle, ryż albo dumplingsy a wyjdę z siebie. Olewamy to jedzenie, lepiej zdechnąć z głodu niż ponownie wydawać fortunę na jedzenie takiej klasy. Na otarcie łez kupujemy worek mandarynek i lecimy na autobus powrotny.



Teoretycznie istnieją bezpośrednie autobusy Dazhai - Guilin za Y40 i jeżdżą spod bramy o 11:30, 13:00 i 16:00. Dotarliśmy jednak o 14:30, zatem zaryzykowaliśmy inną opcję transportową. Za Y9 na łeb dojechaliśmy do tej wioski od biletów. Stamtąd autobus do Guilin za Y18. Jesteśmy godzinkę wcześniej niż planowaliśmy i zapłaciliśmy Y27 zamiast Y40. Jest spoko :)



Przedłużenie pobytu w okolicy Guilin było relatywnie ekstremalnie kosztowne (wszystkie transporty, hostele, bilety do parku i jedzonko). Stwierdzamy jednak bez większych dylematów, że były to najpiękniejsze miejsca jakie widzieliśmy w Chinach!



Oczywiście, Szanghaj robi ogromne wrażenie, Pekin jest pełen magii i historii, a każde miasto na naszej drodze miało wiele do zaoferowania. Jesteśmy jednak przekonani, że pobyt w miejscach takich jak Xingping, Tiantao czy nawet niewielkim Guilin dał nam o wiele więcej satysfakcji aniżeli spędzanie czasu w tłoku i cywilizacji, z którą mamy w europie do czynienia na codzień ;)



POGODA:

W kratkę. Pierwszy dzień (wieczór) spoko, około 14 stopni. W nocy zimno jak diabli - 3 stopnie. Drugi dzień strasznie ciemny, zimny i deszczowy. W nocy 2 stopnie. Za to ostatni dzionek zrekompensował wszystko i sfundował nam pogodę idealną do górskich spacerków i robienia zdjęć ;) 18 stopni i słońce.



PODLICZENIE KOSZTÓW (dla dwóch osób):

- Bus Dazhai - Jinjiang: Y18

- Autobus Jinjiang - Guilin: Y36

- Jin Tian Guest House (2 noce): Y160

- Zakupki (mandarynki, woda, ciastka, banany, herbatki, pierdoły): Y80

- Bilet wstępu do Parku Krajobrazowego: Y160

- Kolacja (1. Dzień), Jin Tian (smażone noodle z warzywami Y15, smażone ziemniaczki Y15, 2x jajko sadzone Y12, warzywa smażone Y15, ryż Y3, 2x piwko Y20): Y80

- Śniadanie (2. Dzień), Jin Tian (2x tost francuski Y30, herbata Y2, okropna kawa Y10): Y42

- Obiad (2. Dzień), Jin Tian (2x smażone ziemniaki Y30, smażony egg plant Y20, 2x naleśniki z jabłkiem Y30, 2x herbata Y4): Y84

- Śniadanie (3. Dzień), Jin Tian (2x noodle w zupie Y20, 2x herbata Y4): Y24



Łącznie: Y684
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (55)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
ElaDeryng
ElaDeryng - 2011-12-06 16:55
Wielkie WOOOOW :) jedne z najpiękniejszych widoków jakie w życiu widziałam!! Komentarze do zdjęć z dzieciakami na najwyższym poziomie! hehehe dlaczego ten jeden był taki głupi?? Proszę o wyjaśnienie :)

Pozdrawiam :)
 
lucask
lucask - 2011-12-07 11:29
Zgadzam się totalnie. Widoki są, jakby to Młody określił, w cycki ;)
A Młody po prostu dzieci nie lubi i uważa, że wszystkie są tępę :P
Btw chcę tego psa! Wygląda ja mały, milutki direwolf :D
 
deryngs
deryngs - 2011-12-07 14:55
Heeeej,

Widoki były tak w cycory, że ciężko to przekazać przy pomocy słów i zdjęć ;) Też uważamy, że to jedne z najzajebistszych widoków, jakie widzieliśmy ever!

Te dzieciaki nie wiem czemu były takie głupie
Jeden malował psa na różowo, drugi latał z kijem bambusowym za Magdą. Na chwile przestawał ją gonić, ale gdy mój pstrąg robił mu kolejne zdjęcie, wówczas znowu zaczynał gonitwę. Dodatkowo oba bachory wydawały okrzyki wojenne jak neoandertalczycy ganiający z kijem za mamutem. Było ich słychać w promieniu kilkuset metrów. Wierzymy jednak, że to nie ich wina - musieli się tacy urodzić :)

A psiny szkoda, biedny bezbronny taki. Jednak jako sigil of the house Stark da im jesio popalić!
 
 
deryngs
deryngs
Magda i Maciek
zwiedzili 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 82 wpisy82 170 komentarzy170 2814 zdjęć2814 51 plików multimedialnych51
 
Nasze podróże
12.10.2011 - 16.04.2012
 
 
17.08.2013 - 02.09.2013