Geoblog.pl    deryngs    Podróże    Na Końcu Świata    New Dehli, Chawri Bazaar, Red Fort
Zwiń mapę
2011
16
paź

New Dehli, Chawri Bazaar, Red Fort

 
Indie
Indie, Dehli
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7886 km
 
2011-10-16 do 17Indie - Dehli (New Dehli)



Lot z Virgin Atlantic do Delhi był przedni - jedzonko dobre (3 dania do wyboru na obiad, 2 dania na śniadanie, wszystko pyszne), miła obsługa i wygodne siedziska. Dostaliśmy nawet skarpetki, szczoteczkę z pastą i taki chroniący przed światłem placek na oczy z gumką ;]



Podobno w Delhi jest brudno i unosi się smog, ludzie wiedzą niewiele o higienie (przynajmniej w starszej części) i potykając się na ulicy można wyrżnąć nosem w rynsztok. Wychodząc z samolotu na lotnisku w New Delhi ciężko w to uwierzyć. Wszystko jest nowoczesne, czyste i pachnące.Wychodząc z terminala na szerokie wody lotniska, z przewodnikiem Lonley Planet w łapie, stajemy przed dylematem wyboru i organizacji środka transportu do naszego wymarzonego hotelu. Jako, że zależy nam na zobaczeniu Red Fort (mamy tylko pół dnia na całe Delhi, więc ze zwiedzaniem bez przepychu), zdecydowaliśmy się na starą, położoną przy forcie dzielnicę - Chawri Bazaar. Wyczytaliśmy, że warto skorzystać z prepaid taxi oraz jednego z budżetowych hoteli w Old Dehli. Szukamy zatem automatu z biletami na taxi (tak jest rozsądniej, kierowcy lubią nie posiadać reszty i ciężko się z nimi targuje). Automat w postaci pracownika lotniska znajduje nas, my pełni zaufania podążamy za nim do lotniskowego okienka, gdzie przemiła pani zaoferowała nam ostrą cenę 1600 rupii (jakieś 110zł) buehehehhe. Zrobiliśmy odwrót na pięcie i wyszliśmy z lotniska. Po wyjściu nie można już wrócić.



Oficjalne bilety na prepaid taxi sprzedaje policja w budce przed wyjściem z lotniska. Tam jest normalny cennik i kurs do Old Dehli kosztuje 400 rupii (28zł). Znacznie lepiej. No ale my przecież oszczędnie, więc szukamy tańszych alternatyw ;] Z pomocą białej koleżanki z ławki z wadą wymowy znaleźliśmy metro. I to był wielki fart. Sterylnie czysto od samego zejścia na dół, konkretne plany tras, ceny i wszystko klimatyzowane. Nie ma bezpośredniego połączenia Dehli Airport Metro Startion z Chawri Bazaar. Kurs jednej linii z lotniska kończy się na przystanku New Dehli (chociaż teoretycznie to sam środek Old Dehli, lol). Widziałem na mapie na moim kozackim Sammy i9100, że ze wspomnianego przystanku mamy tylko 1,5km do hotelu. Zdecydowaliśmy się zatem przejść ;p Wielgachne 15-kilowe plecaki na plecy, bagaż podręczny i przewodnik w rękę i w drogę. Wyszliśmy z przystanku metra New Dehli. GPS w smartfonie zesrał mi się na miękko, korzystałem zatem z offlinowej mapy. Niestety nie trafiłem ze zlokalizowaniem nas w korelacji z kierunkiem pieszej trasy, co zakończyło się 2-kilometrową wycieczką po lokalnej umieralni. Co tu dużo pisać - większość widać na zdjęciach.



Wróciliśmy do stacji metra i podjechaliśmy jeden przystanek do stacji Chawri Bazaar. Zamiast 1600 czy 400 rupii za transport pod hotel, metro kosztowało nas 20 rupii do New Delhi i 8 rupii do Chawri Bazaar. Elegancko! Stamtąd poszło dość gładko (jakieś 800m pośród riksz na pedały i motorowych, psów, krów i kóz) do pierwszego hotelu. Ten okazał się za drogi (Bombai Orient - 675 rupii), więc poszliśmy do drugiego, tańszego - New City Palace (500 rupii za noc). Hotel dość obskurny, kibel w stylu "na Małysza", trochę niewielkich karaluchów, brudne prześcieradło i pod oknem stoisko mechanika zajmującego się naprawą i testowaniem klaksonów do pojazdów mechanicznych. Ostro ;) Ale żyjemy, nie jest źle hehe. Odświeżyliśmy się pod najobskurniejszym prysznicem ever z cuchnącą śmieciami wodą i poszliśmy do Red Fort (zamykają o 18:00, w PN nieczynne). Jednak generalnie rzecz biorąc hotel bardziej polecamy, niż odradzamy.



Offtop: w drodze oczywiście korzystaliśmy z nawigacji ;] Wszystko byłoby spoko, ale mój kochany minimalistyczny Zune Launcher (czy jak mu tam) wypieprzył mi cały system w smartfonie do góry nogami, co skończyło się resetem do ustawień fabrycznych, czyszczeniem cache, dalvik i partycji, formatem karty SD i reinstalką systemu. Dzięki ClockWorkMod5 udało mi się uratować prywatne dane (kilka fot, 9GB map i muzykę), przegrywając je z trybu recovery na Magdy netbooka. Uff. Teraz, do czasu znalezienia czasu i miejsca z działającym Internetem mam telefon w stanie jak pudełka (no, troche lepszym bo CWM i CM7 hrhr), czyli wycieczkowo nieprzydatny. Koniec offtopu ;]



Mimo niewielkich utrudnień z obtartymi pachwinami (jestem taki tłusty, że jak chodzę to nogi obcieram lol), idziemy zobaczyć jedną z najciekawszych rzeczy w Dehli - Red Fort. Wstęp kosztował 250 rupii na osobę, ale definitywnie warto. Oczywiście idąc w myśl indyjskiego poczucia schludności i czystości, przepiękny zabytek i wyniosła budowla jest w raczej średnim stanie technicznym, a także jest tam średnio czysto :)



Wracając z fortu zgubiliśmy się trochę, było ciemno, tłoczno i standardowo brudno :) Nozdża mieliśmy już wyżarte przez obecnie unoszący się zapach uryny, także kolejne umieralnie stawały się dla nas zapachowo obojętne. Przykro się nam robiło patrząc na biednych ludzi, śpiących codziennie na zakurzonych ulicach starej części Dehli.



Po jakiejś godzinie tułaczki trafiliśmy do hotelu i udaliśmy się na zasłużony spoczynek po zarwanej w samolocie nocy i pierwszych indyjskich doświadczeniach. Madziarka wymyśliła dobry patent na odizolowanie się od dźwięków z ulicy i ulicznych świateł hehehe - widać na fotkach.



Rano pojechaliśmy metrem i motorikszą na stację Nizamuddin Railway Station. Z plecakami z hotelu przeciskaliśmy się 800 metrów do stacji metra Chawri Bazaar. Tam po zejściu na dół niezły kontrast - czysto, schludnie i chłodno. Najbliższa stacja metra od Nizamuddin to Jangpura Metro Station. Najpierw trzeba wziąć żółtą linię Chawri - Central Secretariat (15 rupii na osobę), następnie przesiąść się na fioletową linię Central Secretariat - Jangpura Metro Station (15 rupii). Przy okienku wystarczy podać stację docelową, nie trzeba wspominać o stacjach pośrednich. Ze stacji Jangpura dobrze wziąć motorikszę do Nizamuddin (30 rupii).



Na stacji Nizamuddin kupiliśmy bilet do Agry. Przy okienku kasowym nikt nie gadał po angielsku, ale twardo podyktowałem numer pociągu, godzinę odjazdu i stację docelową (takie informacje należy przygotować przed wycieczką na podstawie oficjalnej strony Indian Railways). Jak się później okazało bilet był zły (4x tańszy niż powinien być), bez rezerwacji miejscówek. Lataliśmy przez godzinę od pociągu do pociągu, nikt nic nie wie, każdy tylko kiwa potwierdzająco głową :) Koniec końców trafiliśmy do pociągu z rezerwacją miejsc. Przez pół godzinki staliśmy przy podwójnym kibelku w stylu "indian" i "western", ale idąc za radą młodej hinduskiej sympatycznej ekipy, na pierwszej większej stacji jak tylko ludzie wyszli, zanim weszli następni, bezczelnie zajęliśmy nieopłacone miejscówki numerowane, za które przyszło nam dopłacić dopiero podczas wizyty konduktora. Pociąg jadący 2h8min (no 12612, Nizamuddin - Agra CANTT, 16:00 - 18:08) miał kosztować 239 rupii na osobę (480 razem). My zapłaciliśmy za niezłą niewiele ponad 3-godzinną opcję 120 rupii podstawy + 160 rupii za rezerwację miejsc. Wyszło zatem 280 zamiast 480 rupii. Jesteśmy happy ;]



Następny przystanek - Agra i majestatyczny Taj Mahal!



POGODA:

Bez zarzutu i nie była męcząca. Ok. 30 stopni (25 odczuwalne), brak deszczu. Wypas ;]



PODLICZENIE KOSZTÓW I JEDZONKO (dla dwóch osób):

- Hotel New City Palace (Chawri Bazaar, Dehli, double): INR500

- Wejście do Red Fort: INR500

- 3x Woda + 4x Cola w hotelu: INR90

- 1x Cola + 1x Woda + 1x ciastka na dworcu Nizamuddin przy peronie: INR50

- Kanapka w kawiarni przy dworcu Nizamiddin: INR62

- Bilet na pociąg Dehli Nizamuddin - Agra CANTT: INR280

- Metro lotnisko Dehli - Chawri Bazaar - Jangpura: INR116

- Motoriksza Jangpura - Nizamuddin: INR30



Łącznie: INR1428



PS. Kwestia jedzonka jest tutaj sprzeczna, bo jedliśmy tylko kanapki z domku :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (65)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (5)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
lucask
lucask - 2011-10-18 20:54
Po pierwsze fajnie, że dajecie sobie nieźle rade :)
Po drugie Magdy wynalazek trzeba opatentować :D
Bardzo ładne są te Indie, szkoda tylko, że tak brudno. Red Fort robi niesamowite wrażenie muszę przyznać. Na żywo pewnie jeszcze bardziej hehe.
Dajcie znać jak wam jedzonko smakuje jeszcze.

Powodzenia na dalszej trasie!

Ps. Młody, jutro wychodzi Ice Cream Sandwich hrhr, ciekawe, czy się przerzucisz podczas drogi :D
 
Geoblog
Geoblog - 2011-10-18 21:05
Zapowiada się bardzo rzetelna relacja, z przyjemnością będziemy "podróżować" razem z Wami :)
 
deryngs
deryngs - 2011-10-19 08:23
lucask:
Pewnie, że te Indie są ładne ;) Tylko trzeba włączyć tryb lekkiej olewki. Potencjał niesamowity, przemili ludzie. W następnych wpisach będą dalsze relacje, Taj Ganj Area kosi niesamowicie, no ale bez spoilerów xD

Ice Cream łyknę bez popity - wczoraj na łączu 128kbps zassałem CM7 nightly 87 2011-10-18 świeże google apps hrhrh.

Geoblog:
Damy z siebie wszystko, żeby relacja była jak najrzetelniejsza ;)

Dzięki, że jesteście z nami!
 
ElaDeryng
ElaDeryng - 2011-10-19 12:19
Kochani! Takiej relacji właśnie oczekiwałam! Bardzo się cieszę że dajecie sobie radę. Trzymam za Was kciuki :) Buziaki
 
karenripp
karenripp - 2011-11-22 12:57
Ja tak skromnie, bo byłam tylko w Indiach, na dodatek tylko na północy ale za to ciut dłużej. Na Dehli miałam 3 dni. Wcale mi nie szkoda, że tak tam brudno i ludzie śpią ulicach. Tam jest 200 mln uchodźców z Bangladeszu czy skądś tam i to oni często gęsto robią chlew i śpią na chodnikach. Domy Hindusów, w których byłam były schludne i, jak na ich standardy, czyste. Ludzie tam mają zupełnie inne podejście do pieniądza. Odkładają kasę do banku i nie czują potrzeby, by odmalować dom albo kupić coś fajnego. Jedzenie smakowało mi niesamowicie. Teraz po powrocie do kraju wszystko jest dla mnie jakieś takie nijakie, mdłe. W hotelach to nie muszę komentować, było perfekcyjne (ja byłam w trochę innym standardzie niż Deryngi, ale karaluchy, cieknące wanny i kible na pedały też mieliśmy w tych 4-5 gwiazdkach), ale to z ulicy i bazarów biło wszystko na łeb (i nawet nie dostałam sraczki). Warzywa i owoce smakują tam trochę inaczej - kapusty są wielkości pięści, a nie piłki plażowej, bakłażany są jak mandarynki, do tego dochodzą inne zioła (koper, kmin inaczej smakują niż np arabskie) i jakieś dziwne rzeczy, których u nas nie ma. Można się dogadać tam bez problemu po angielsku, a autochtoni chętnie odpowiadają na wszystkie pytania. Czerwony Fort był przepiękny. W przyszłym roku chcę tam znów jechać i przydadzą mi się deryngowe informacje o metrze itp. Kurde, po cholerę ja wracałam do kraju :(
 
 
deryngs
deryngs
Magda i Maciek
zwiedzili 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 82 wpisy82 170 komentarzy170 2814 zdjęć2814 51 plików multimedialnych51
 
Nasze podróże
12.10.2011 - 16.04.2012
 
 
17.08.2013 - 02.09.2013