2012-04-15
USA, Los Angeles (tranzyt)
Lecimy z Rarotongi przez LA do Anglii :) W Rarotondze przed wylotem mamy dwie niespodzianki:
1. Każdy wylatujący z wysp musi zapłacić departure tax w wysokości 55 dolarów. Bonusowo wydaliśmy NZ$110. Ogromny chuj im w dupę za to ;)
2. Lot ma opóźnienie i wylatujemy o 00:15 zamiast o 23:25.
Siedzimy sobie zmęczeni na lotnisku i jeszcze chwilę posiedzimy - jest dopiero 21:45. Ja leżę na 3 krzesłach na raz jak dworcowy żul i chyba zaraz się przekimam ^^ Magda wybiera zdjęcia. Jest prawie 700. Ciekawe ile wyjdzie po przesianiu; stawiam na max 40 (EDIT: wyszło 36) hrhr.
Opóźnienie wybaczamy po wejściu do samolotu ;) Dzisiaj Air New Zealand stanęli na wysokości zadania. Nowiutki Boeing 767 dopasiony do granic możliwości: ogromne wygodne siedzenia, nowe filmy w pokładowym systemie multimedialnym, poducha, kocyk i fajowe słuchawy. Dostaliśmy pyszną kolację (kurczę z pieczarkami, puree i fasolką szparagową), deser (ciacho z budyniem) i śniadanie (do wyboru: płatki, naleśniki, jajka, jajecznica z kiełbaską i na dodatek sałatka owocowa i jogurt). To był najprzyjemniejszy 9-godzinny lot w historii lotnictwa ;)
Docieramy do Los Angeles. Widoki z samolotu mamy niesamowite. Miasto jest ogromne! I wygląda na naprawdę świetnie zaplanowane. Z góry przypomina jeden wielki kwadrat podzielony na wiele mniejszych kwadratów z główną 10-pasmówką będącą przekątną wielkiego kwadratu. Wielkie palmy, rozległe osiedla 'amerykańskich' domków (takie cofnięte 10 metrów od ulicy, postawione jak od linijki, każdy z werandą i trawnikiem o wielkości 20m²), baseny, boiska do kosza dla gangsterów i przerośnięte auta.
Niestety w związku z opóźnieniem nie mamy czasu na spacer dookoła lotniska. Nic to jednak - i tak tu wrócimy.
Lecimy do Anglii większym samolotem - 777, a nie 767 jak przed chwilą ;) Samolot jest większy, ale miejsca w środku jest mniej. Nio ale damy radę. Leciało się dość przyzwoicie, acz obsługa (też Air New Zealand) była pedalska i kolanami zakrywałem uszy ;] Na oko laika, w samolocie udało się upchać miliard ludzi. Sporo, nie?
POGODA:
Jeden wał. I tylko zmienialiśmy terminal. 19 stopni i słońce. Zapach neutralny.
PODLICZENIE KOSZTÓW:
0 (szkoda siana, w samolocie jest aż nadto jedzenia i picia hrhr)