2012-03-11 do 13
New Zealand, Central North Island, Tongariro National Park
Mamy dzisiaj do przejechania spory dystans. Przed wyjazdem zastanawiamy się dokładnie, na czym nam najbardziej zależy. Jadąc na północny - zachód dojedziemy do New Plymuth (nadmorskie klimaty). Na północy jest piękny park narodowy Tongariro (widoki wulkaniczno - górsko - pustynno - leśne). Na północnym - wschodzie zaś znajdziemy się w okolicy Napier (raj dla miłośników zwiedzania i win).
Z dziką rozkoszą zobaczylibyśmy wszystko, ale niestety czas nam na to nie pozwala. Decydujemy się na Tongariro (jest na liście Unesco) i słynny na skalę światową trekking - Tongariro Alpine Crossing (przejście przez Alpy w Tongariro).
Dojechaliśmy na miejsce (miasteczko Ohakune) późnym wieczorem. Drugi dzień walczymy w pełnym vanem niedosuszonych ciuchów. Jesteśmy na tanim polu kampingowym. Tylko my, nasz samochód, deszcz i komary ;) Wyciągamy magiczną kuchenkę turystyczną, kładziemy ją na lodówce, wyłączamy czujnik dymu i bierzemy się za gotowanie obiadu (dochodzi 22:00 hrhr).
Mamy jeden palnik i sporo warzyw do ugotowania: ziemniaczki, marchewkę, fasolkę szparagową i brukselki. Tak qrwa, gotujemy brukselki :) Wrzucamy wszystko do jednego gara i lecimy z koksem. Świeża puszka gazu daje radę i dosłownie w 15 minut wszystko jest ładnie ugotowane. Żarcia starczy na dwa dni :) Idziemy spać.
Mamy ograniczony dostęp do neta i brakuje nam kilku konkretnych informacji dotyczących Alpine Crossing. Udajemy się więc rano do lokalnego centrum informacji turystycznej i-Site. Świetna organizacja, są bardzo pomocni. Wzięliśmy stosowne mapy i przewodniki. Wiemy już gdzie dokładnie jest szlak, gdzie zacząć, gdzie skończyć i takie tam. Generalnie czas pozwala nam na zrealizowanie wycieczki nawet za chwilę, ale dalej PADA deszcz, jest zimno, mokro, prognoza gówniana i znacznie lepiej i bezpieczniej zacząć alpejskie zmagania wcześniej rano (jest już 10:00).
Decydujemy się odłożyć trekking na jutro i zostać w okolicy. Mamy nadzieję, że pogoda się poprawi. Jedziemy na zasilany campsite zrelaksować się w ciepłym pomieszczeniu, naładować elektronikę i rozkoszować się ciepłym prysznicem :)
Posiedzieliśmy sobie nad blogową organizacją do wieczora. Nie widzę nic na oczy ;) Przez 10 godzin skończyłem wpisy z Australii, Magda ogarnęła z 1500 zdjęć lol. Poznaliśmy też fajową parkę z Francji - Romerick'a i Cecille. Jutro idziemy w góry razem :]
Tongariro Alpine Crossing uważany jest za najlepszy jednodniowy trekking w Nowej Zelandii. Kiwis twierdzą także, że to niekwestionowany top 10 światowej stawki. Mogą mieć rację, faktycznie przeprawa przez tutejsze Alpy była niesamowita.
Rano dzwoni budzik. Koguty jeszcze śpią. Jest 5:30. Idę się odlać. Romerick właśnie wychodzi spod prysznica. Hardkorowiec :) Dzisiaj mamy farta. Wszystko wskazuje na to, że pogoda będzie idealna. Jesteśmy dobrej myśli.
Trasa przez Alpy jest jednostronna. Zaczyna się w punkcie A, kończy się w punkcie B. Trzeba sobie zorganizować transport do miejsca startowego i końcowego. Dodatkowo, zostawiając vana na polu kampingowym, trzeba zapłacić za kolejną dobę. Można skorzystać z usług firmy transportowej, która gwarantuje transfer z kampingu na start o 7 lub 8 rano i później transfer z finiszu z powrotem na campsite co godzinę, zaczynając o 14:30. Usługa taka kosztuje $35 za osobę. 99% osób korzysta z takiego rozwiązania. Chyba nie mają co z kasą robić ;) Dla dwóch osób transport wyniósłby 70 dolarów. Dodając do tego opłatę za parking na polu kampingowym dla vana, musielibyśmy wywalić w kosmos $110. To sporo kasy.
Wpadliśmy na inny pomysł. My mamy vana, Romericki mają vana, pokombinujemy tak, żeby nie musieć za nic płacić. Jedziemy na dwa auta do punktu końcowego ( Ketetahi Carpark). Tam zostawiamy jeden samochód i drugim jedziemy do punktu startowego (Mangatepopo Carpark) wszyscy razem. Przechodzimy trasę i wracamy po zostawionego wcześniej vana. Tym sposobem, zamiast 110 dolarów, wydajemy $7 na paliwo (33 km łącznie).
Spacerek był dość wymagający: długość trasy wynosi 19.4 kilometra, a maksymalna wysokość to 1896 mnpm. Do trekkingu należy się odpowiednio przygotować. Pogoda na szlaku może się zmienić w mgnieniu oka - przez godzinkę było około 10 stopni, wiatr, mżawka i mgła. Chwilę później i 300 metrów niżej było już słońce i stopni 20. Stosowne obuwie jest wskazane. Mieliśmy z Magdą standardowe, nowe buty trekkingowe z Decathlonu za 99zł. Nasi znajomi mieli Salomony za 499zł. Daliśmy radę, ale schodząc stopy leciały nam do przodu w bucie i potem przez tydzień bolały nas palce u nóg. Oni nie mieli takich problemów ;) Lepiej zainwestować więcej w butki latając w takie trasy.
Cała przyjemność, w zależności od formy, zajmuje od 6 do 10 godzin. Nam zeszło 7 godzinek. Zakwasy na dupie gwarantowane hrhr. Ale warto!
Po drodze mijaliśmy różne cuda ;) Pokłady lawy, strumienie, wody termalne, kratery wulkanów, emeraldowe i niebieskie jeziora i piękne lasy. Brak słów. Tongariro Alpine Crossing wlatuje tym samym na naszą prywatną listę top 10 najładniejszych rzeczy i miejsc na trasie naszej wycieczki.
Jesteśmy trochę zmęczeni, ale żyjemy ;) Jedziemy na północ wzdłuż Taupo - największego jeziora w NZ. Kierujemy się na znaną z termalnych aktywności małą miejscowość Waiotapu w okolicy pięknego miasteczka Rotorua.
Powoli zaczyna się ściemniać. Jeszcze nam mało na dzisiaj rozrywek, po drodze odwiedzamy zatem Huka Falls Waterfall. Mocny wodospad, ale szukamy czegoś innego. Szukamy wysoookich skaał, wielkiego pięknego wodospadu, jaskiniiiii za nim i jeziora pod nim. Lasu dookoła i nagich niewiast ;) A tutaj jest tylko wielki strumień, ogrom wody, mega moc i poza tym kupa. Przelatuje tu 200 000 litrów na sekundę, co wystarczy żeby zapełnić 5 stadionów olimpijskich na minutę. Prąd jest tak silny, że w jeziorze Taupo nie ma rdzennych ryb hrhr. Lol.
POGODA:
W pierwszy dzień deszcz i zimno, w drugi prawie bez deszczu, cieplej, sporo przejaśnień i mniej wilgoci. Idealnie na długi trekking.
PODLICZENIE KOSZTÓW:
- Kamping (podstawowy), 1 noc, Mangawhero: NZD8
- Kamping (zasilany), 1 noc, Tongariro Family Park: NZD38
ŁĄCZNIE: NZD46