2012-02-08
Indonezja, Bali, Kuta
Na Gili Air, z trzy dni przed wylotem kupiliśmy bilety na speed boat z Gilis wraz z wliczonym busem z Padang Bay na lotnisko Denpasar International Airport w Kuta. Dostaliśmy niezłą cenę, 300k rupii na łeb i nie musieliśmy się nawet targować.
Motorówa była nowa, ładna i szybka. Dotarliśmy do portu na Bali bez zgrzytów. Na miejscu czekał na nas przyzwoity bus jadący na lotnisko. Dobra organizacja w dobrej cenie. Byliśmy na lotnisku około 15:00. Do wylotu do Melbourne mamy 5h. Pokręcimy się trochę po lotnisku.
Samo lotnisko jest w sumie lepsze niż byśmy się spodziewali, ale też bez specjalnej rewelacji. Mega szokiem było przymusowe uiszczenie opłaty lotniskowej w wysokości 150k rupii od osoby. Pierwszy raz w życiu opłata lotniskowa nie jest wliczona w cenę biletu. Żenada. Indonezja to wiocha. Musisz płacić 25 dolców za miesięczną wizę przy wjeździe, dodatkowo trzeba zabulić 17 dolarów przy wyjeździe. Jak zdecydujesz się, żeby zostać w Indonezji dłużej, trzeba płacić za przedłużenie turystycznej wizy. Czyli w praktyce wygląda to tak, jakby rząd wolał, żeby turyści swoje tysiące dolarów wydawali gdzieś indziej. Big fckin lol.
Musieliśmy wyjść z lotniska, żeby wybrać kasę na opłatę lotniskową. Ochroniarze nie chcieli nas wypuścić, gdyż po oddaniu bagażu, wyjście z lotniska jest zabronione hehe. Udało się nam wydostać dopiero po dłuższych pertraktacjach.
Udaliśmy się w stronę naszej bramki. Do odlotu mieliśmy jeszcze z dwie godzinki, byliśmy zatem jednymi z pierwszych przy wejściu. Usiedliśmy sobie na dwóch z dziesięciu krzeseł przeznaczonych dla czekających na samolot pasażerów. Chwilę później dołączyła wycieczka turystów seniorów. Część miała swoje wózki inwalidzkie, część zasiadła w ekstremalnie drogiej kawiarni i 8 osób zajęło pozostałych 8 krzeseł. Przyszli kolejni ludzie. Szukali siedzisk, ale gówno znaleźli :) Na całą część terminala (dla kilku bramek) przeznaczonych było tylko 10 miejsc siedzących. Kawiarnie i restauracje pomieściły jeszcze z 30 osób. Pod ścianami siadło z 50 osób i tam też skończyło się miejsce ;) Jeden samolot mieści z 300 pasażerów. W holu zbierali się pasażerowie z dwóch samolotów przy sąsiadujących ze sobą bramkach. Dupsko posadziła może setka. Na godzinę przed odlotem w wąskim korytarzu stało przynajmniej 200 osób. Powietrze zgęstniało i zrobiło się rozrywkowo. Bramki zostały otwarte i podzielili ludzi na sekcje hrhr. Teraz wchodzą ludzie z sekcji B. A teraz sekcja C. Dupa. Nie wiadomo o co chodzi :) Przynajmniej godzinę zajęła organizacja i obsadzanie samolotu, co normalnie trwa 15 minut. Sweet.
W samym samolocie inny świat. "Witamy na pokładzie samolotu Singapore Airlines, sir". Miło się jakoś tak zrobiło ;) Lecimy na Changi Airport. Niestety ostatni raz. Lot trwa tylko 2h. W Singapurze przesiadka do drugiego, większego samolotu (też Singapore Airlines) i lecimy w nocy z 8h do Melbourne.
Podczas pierwszego lotu dostaliśmy ogromną trzydaniową kolację. Później także nie głodowaliśmy. Lecąc do Australii dostaliśmy drugą ogromną kolację (do wyboru z menu), dowolne drinki, napitki i dodatkowo dwudaniowe śniadanie nad ranem. Wychodząc z samolotu byliśmy obżarci jak dzikie świnie :)
POGODA:
Jak poprzednio - słońce, potem deszcz i ciepło.
PODLICZENIE KOSZTÓW (dla dwóch osób):
- Opłaty lotniskowe (sic!): IDR300k
- Obiad w McDonalds (2x BigMac w zestawie + 2x McFlurries): IDR170k
- Zakupki (woda IDR5k, pierdoły IDR25k): IDR30k
ŁĄCZNIE: IDR500k