Geoblog.pl    deryngs    Podróże    Na Końcu Świata    Stolica Kambodży - Royal Palace, Wat Ounalom, pyszny browar i dobre jedzonko!
Zwiń mapę
2011
16
gru

Stolica Kambodży - Royal Palace, Wat Ounalom, pyszny browar i dobre jedzonko!

 
Kambodża
Kambodża, Phnom Penh
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 21409 km
 
2011-12-16 do 17

Kambodża, Phnom Penh



Pierwotny plan zakładał tylko transfer przez stolicę Kambodży - Phnom Penh. Miasto jednak zrobiło na nas raczej pozytywne wrażenie (w przeciwieństwie do Saigonu), postanowiliśmy więc dać mu szansę. Zostajemy jedną noc ;)



Legenda głosi, że Phnom Penh powstało w miejscu, gdzie stara kobiecina Penh zwana znalazła w rzece Mekong cztery obrazki Buddy. Zaniosła je na pobliskie wzgórze i tam legendarne cztery smoki z klanu dajodreip-agem przybrały ludzkie postacie, po jednej dla każdego obrazka. Zamiast ziać ogniem, ziały energią, której wspomnienie chroni miasto do dziś. Oczywiście żartuję, nie było żadnych smoków, a miasto powstało wokół tych czterech obrazków. Tak po prostu lol. A teraz przeczytajcie nazwę klanu, z którego pochodziły smoki, tylko od tyłu hrhr.



W 1430 roku stolica została przeniesiona z Angkor do Phnom Penh. Angkor zostało opuszczone. Nikt nie wie czemu :) Decyzja ta wyszła Kambodży na dobre, gdyż Phnom Penh jest usytuowane nad rzeką, dzięki czemu handel zagraniczny z Chinami i Laosem mógł rozkwitnąć. W odróżnieniu od Angkor, położenie Phnom Penh z definicji w mniejszym stopniu narażało stolicę na ataki Siamskiego Królestwa z Authaya (czyli mówiąc prościej - Tajlandii).



Poszukując hotelu, także skupiliśmy się na strategicznej lokalizacji. Zależało nam na hotelu, z którego byłoby blisko do głównej atrakcji - Royal Palace, a także żeby nie było za daleko z dworca autobusowego oraz na wybrzeże :) Znaleźliśmy w LP idealną opcję - Royal Guesthouse, leżący przy Royal Palace, koło Royal Cafe i dokładnie w połowie drogi między portem, a dworcem. Czujemy się royal jak wszystko dookoła i idziemy. Był tylko jeden pokój wolny. Oczywiście najdroższy. Kosztował $13, więc w sumie spoko. Pokoik był idealny - ogromny, z klimatyzacją i wielkimi wyrami. Jak dla nas to był to pokój czterech osób, ale w recepcji twierdzili, że jest idealny dla osób dwóch. Bierzemy.



Pół godzinki później jesteśmy gotowi do wyjścia. Jest już 16:00, a Royal Palace zamykają około 17stej. Dotarliśmy na miejsce o 16:15, kupiliśmy bilety za $6 od sztuki i dupa. Nie wpuścili Magdy xD Miała za krótkie spodnie. Tym samym musieliśmy przed wejściem pożyczyć wielkie lniane portki za 1000 rieli (¼ dolara - 4000 rieli = 1 dolar) pod zastaw 5 dolców. Spodnie zachęcająco pachniały wilgocią na 10 metrów mweheh. Ale żyjemy ;) Weszliśmy na teren pałacu o 16:25.



Royal Palace to piękne miejsce i obowiązkowa pozycja dla wszystkich odwiedzających Phnom Penh. Nie zobaczyć pałacu króla Sihamoni w stolicy to tak jak być we Wrocławiu i nie napić się piwa ze Spiża.

Roi się tutaj od pięknych budynków. Sala tronowa i okalający ją pałac i Silver Pagoda to tylko dwa z wielu przykładów. Resztę nazw ciężko spamiętać ;) Warto wspomnieć, że przy wejściu do Silver Pagody znajduje się 5000 100-kilowych srebrnych zdobień, czyli 5 ton czystego srebra. Dresiki, siłowniowe schaby, BMW-woziciele i inne subkultury myślicieli obwieszonych srebrnymi łańcuchami pewnie patrzyliby na te błyskotki zazdrosnym okiem. Wiecie, jaki gruby łańcuch na szyję byłby z 5 ton srebra? A jaka bransoletka! Trololol.



Na zwiedzanie i zdjęciowanie Royal Palace mieliśmy 35 minut. I to wystarczy hrhr. Teren atrakcji nie jest duży, ale wejście jest warte swojej ceny.



Korzystając z ostatniej godzinki słońca, zdążyliśmy jeszcze dotrzeć do Wat Ounalom i pokręcić się tam trochę. Szefowie Kambodżańskich Buddystów urzędują właśnie tutaj. Świątynia jest ładna, odremontowana i trzyma się nieźle jak na 570 lat ;) Idąc do Royal Palace kręciło się tu od groma pomarańczowych mnichów. Jednak jak teraz wróciliśmy to była mnichowa posucha. Pokampiliśmy chwilę przed wejściem, ale dosłownie kilku sobie przeszło, z czego żaden nie chciał fotki. Mieli dobrego skilla do wykrywania Magdy ukrytej z aparatem za schodami. To pewnie te treningi umysłu i ponadludzkie skupienie :)



Zostały nam jeszcze tylko trzy misje na dziś: zjeść coś, napić się pysznego piwa i kupić bilety na express prom z Phnom Penh do Siem Reap.



Jako lokalne piwo króluje tu browar Angkor. Można kupić 0,4 litra lanego browczyka za pół dolara. Nie jest źle ;) A piwo jest pyszne! Do obiadku dziabnęliśmy kilka browarów. Jami jami.



Wybór knajpy na obiad to wyzwanie. Wzdłuż brzegu rzeki roi się od restauracji. Wybraliśmy Happy Herb Pizza. I był to najlepszy możliwy wybór. Oprócz piwka, zamówiliśmy fish and chips i lokalne danie - lakakę z kurczakiem (pozycja numer dwa z lokalnych potraw). Rybka była idealna, frytki pyszne, a lokalne jedzenie zwaliło nas z nóg. Na lakakę składają się frytki, ryż, sałatka z zielonego i czerwonego pomidora, cebuli i czegoś tam lokalnego, pyszne mięsko z piersi kurczaka w lekkim sosie, jajko sadzone i dodatkowy sos z lemongrass i czosnku. Urwanie dupy! Knajpa dostaje tym samym 10/10 i do galerii wrzucamy fotkę restauracji z zewnątrz.



Z biletem na prom do Siem Reap także nie było najmniejszego problemu. Weszliśmy do agencji turystycznej przy tej samej co restauracje ulicy (na rogu) i kupiliśmy bilety po $32 za sztukę. Odbiór z hotelu wliczony w cenę. Sam bilet w porcie kosztuje $35, zatem akurat tego nie ma co na siłę załatwiać samemu. Lepiej znaleźć pierwszą lepszą agencję lub zabookować transport przez hotel. Nasz hotel krzyknął $35, więc korzystając z usług agencji można oszczędzić $6 płynąc w dwie osoby. Drogą nie chodzi ;)



Rano mają przyjechać po nas o 7:00. Czekając pod hotelem kupiliśmy ciastka, wodę i noodle z ulicy na śniadanie. Smaczne, acz Magda twierdzi że za ostre :)



O 7:30 jesteśmy już na promie i chwilę później ruszamy w stronę Angkor. Sam prom jest w miarę w porządku. Zapieprza jak królik po koksie, nawet 50 km/h. 250 km po rzece mamy przepłynąć w niewiele ponad 5 godzin. Dopływamy właśnie do Siem Reap. Płynęło się przednio. Tylko głośny silnik dawał po tyłku. Można płynąć w środku na dość wygodnych fotelach lub na górnym pokładzie na słońcu. Na górze jest super, ale mimo 29 stopni w powietrzu, wieje jak skurczybyk. Wiatrochronna kurteczka wskazana.



Na koniec tylko chcielibyśmy wspomnieć, że jeden dzień w Phnom Penh wystarczy. My mieliśmy pół dnia i było w porządku. Dwa dni to max tutaj mimo, że miasto jak na stolicę jest bardzo w porządku. PP jest też relatywnie nieduże - mieszkają tutaj 2 miliony ludzi. Wszystkie najważniejsze atrakcje znajdują się blisko siebie.



POGODA:

Przednia. Słońce i około 30 stopni. W nocy nie patrzyłem, ale też nie było zimno ;)



PODLICZENIE KOSZTÓW (dla dwóch osób):

- Wiza do Kambodży: $50

- Prom Phnom Penh - Siem Reap: $64

- Royal Guesthouse (1 noc): $13

- Zakupki (2x woda KHR4000, ciastka KHR3500, noodle KHR3000, pierdoły KHR4500): KHR15000

- Obiadokolacja (1. Dzień), Happy Herb Pizza (lakaka z kurczakiem $3.5, fish and chips $3.5, 10x piwko Angkor $5): $12



Łącznie: $139 + KHR15000
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (30)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Multimedia (1)
  • sobie po rzece do Siem Reap ;)
    rozmiar: 1,28 MB  |  dodano 2 lata temu
     
Komentarze (5)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
Ździwiony
Ździwiony - 2011-12-25 08:53
Jeden dzień na Phnom Penh? Przez tylko jeden dzień nie poczuje się klimatu miasta. Nic dziwnego ,że wy nic nie dostrzegliście skoro tak pędzicie. Szkoda tak tylko przelecieć w pośpiechu. Rozumiem ,ze wam się gdzieś spieszy?
 
deryngs
deryngs - 2011-12-25 09:17
Co kto lubi :) Chcieliśmy na święta dotrzeć na tajską wyspę Koh Phangan, skąd gorąco pozdrawiamy ;) Czekamy także na Twojego bloga, gdzie pewnie rzetelnie i dokładnie opiszesz swoje doświadczenia z podróży. Szczególnie zależy nam na relacjach z tygodniowych pobytów w Dehli, Hanoi, Saigonu, Phnom Penh i Bangkoku ;) Pozdrawiamy, przekazujemy pozytywne wibracje i życzymy Wesołych Świąt!

PS. Dzięki za jedyneczke w ocenie!
 
Ździwiony
Ździwiony - 2011-12-25 16:00
Bloga? Nie tylko nie to! To nie dla mnie. Jednak nie umiem pisać. Wolę jednak poszukiwać tych co potrafią coś przekazać, choć często bywa odwrotnie :) Tydzień czasu może się wydawać długo na te miasta, ale jednak gdy spotka się interesujących ludzi na drodze to wtedy wszystko możliwe... Ko Phanghan? polecam bardziej Koh Tao! ale Phnom Penh jednak bardzo szkoda bo chyba tam juz nie wrócicie, a to jednak fantastyczne miasto pełne ludzi o ciekawej tragicznej historii. No, ale właśnie... Co kto lubi :) Może na Ko Phanghan znajdzie się jednak coś ciekawego? W końcu sa tam non stop party... Ocena? Jedynka nie...Jednak dwójka! ale nie za treść a za ilość ,bo jednak trochę czasu kosztowało napisanie tego wszystkiego, ale bywały i czwórki.

Pozdrawiam , życzę wesołych Świąt. No i czekam może się jeszcze jakaś czwórka powtórzy!
 
Geoblog
Geoblog - 2011-12-27 14:45
Tylko bez kłótni proszę! ;)
 
deryngs
deryngs - 2011-12-29 07:33
^^
 
 
deryngs
deryngs
Magda i Maciek
zwiedzili 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 82 wpisy82 170 komentarzy170 2814 zdjęć2814 51 plików multimedialnych51
 
Nasze podróże
12.10.2011 - 16.04.2012
 
 
17.08.2013 - 02.09.2013