Jeziorka Hawea, Wanaka i widoki po drodze ;)

2012-03-04 do 05
Nowa Zelandia, Otago, Wanaka

Musimy ochłonąć po emocjach z ostatnich kilku dni. Na naszej dzisiejszej drodze nie ma za bardzo killerów pokroju jeziora Tekapo lub Mt Cook. Z gór wyjechaliśmy późniejszym południem po magicznym spacerku pod Hooker Lake. Jedziemy zobaczyć lodowce - Fox Glacier i Frans Josef. Dystans do przejechania jest spory, zatrzymamy się więc po drodze. Nie chcemy jechać po nocy, gdyż widoki są zbyt oczojebne :) Będziemy przejeżdżać przez jeziorka Wanaka i Hawea.

Trzeba także pamiętać, że czasem nie ma żadnej stacji benzynowej nawet przez 300 kilometrów :) Dlatego, jeśli nie zna się pozycji następnej stacji, dobrym nawykiem jest zalewanie vaniastego jak tylko dojdzie się do połowy baku hrhr. Nie ma też prawie bankomatów obsługujących zagraniczne transakcje. Na szczęście można płacić kartą Visa i Mastercard. Dotyczy tylko południowej wyspy.

Jezioro Wanaka jest czwartym co do wielkości jeziorem w NZ. Leży przy samym mieście o tej samej nazwie. W lecie jest rajem dla fanów sportów wodnych z odpowiednio grubymi portfelami. W zimie rejon Wanaka zmienia się w jeden z najlepszych rezortów narciarskich na świecie.

W samym mieście jest duży wybór restauracji i miejsc serwujących lokalne winko. Tanio nie jest, ale na szczęście można podziwiać piękne widoki za free stając sobie na jednym z wielu punktów widokowych rozmieszczonych wokół obu pobliskich jezior.

Hawea Lake jest najmniejszym z trzech alpejskich jezior polodowcowych Otago. Nie zmienia to jednak faktu, że widoki są wspaniałe. Dookoła jest sporo szlaków spacerowych i firm wciskających biednym backpackersom oferty dotyczące sportów wodnych i lotów scenicznych. Najtańszą formą rozrywki są kajaki za jedyne 100 dolarów na dzień trololol. Nie licząc Vana (opłacony przed przyjazdem), nasz budżet dla dwóch osób do 86 dolarów dziennie.

Jak już jesteśmy przy budżecie, to wspomnimy o naszych odczuciach budżetowo - cenowych. Na wszelki wypadek powtórzymy raz jeszcze, że w Nowej Zelandii jest kurewsko drogo. Nawet Szwedzi twierdzą, że nie jest tanio, więc wyobraźcie sobie sami ile kosztują tu rozrywki :) Żeby dość swobodnie zwiedzać i czasem coś dobrego zjeść i zobaczyć coś płatnego i wartego zobaczenia, poza kamperem, trzeba mieć 100 dolarów dziennie. 86 to za mało ;) Po trzech tygodniach w NZ wyjdziemy na -400 dolarów łącznie. Jakbyśmy mieli 100 zamiast 86 dolców, bylibyśmy na zero :) Nasz (gówniany) kamper kosztuje równo 100 dolarów dziennie. Ciężko znaleźć coś tańszego, ale zdarza się. Spotkaliśmy ludzi z kamperami w tej samej cenie co nasz, z tą różnicą że ich miały kibel, prysznic, 3x więcej miejsca i silnik diesla (8l/100km). Nasz to benzyna 2.4l i katalogowo pali 14l/100km. Aby nie wydawać 80% budżetu na paliwo, muszę jechać jak cipa nie przekraczając 70km/h hrhr. Zawsze są za nami korki, trąbią na nas i świecą długimi. Ale kutach im w dupala - nasz van pali 8.7 zamiast 14 litrów ^^

Jeszcze jedna konkluzja na koniec. Jadąc na więcej niż 2-3 tygodnie, warto zastanowić się nad kupnem kampera i sprzedażą go przed wyjazdem. Wynajem się generalnie nie opłaca.

POGODA:
Rano piękna, po południu deszcz. Chowamy się w kamperze :) W nocy robi się chłosta, temperatura spada do 3 stopni!

PODLICZENIE KOSZTÓW:
- Kamping (podstawowy), 1 noc, Boundry Creek: NZD12
- Paliwo: NZD40

ŁĄCZNIE: NZD52

Zdjęcia (27)

Komentarze (0)