2012-03-03 do 04
Nowa Zelandia, Otago, Mount Cook
Wjechaliśmy na teren parku narodowego Aoraki/Mt Cook National Park. Z 27 gór wyższych niż 3050m w Nowej Zelandii, aż 22 są w tym parku narodowym. Na czele stawki stoi dumnie najwyższa w kraju góra Mt Cook (3754m). Park narodowy widnieje na liście Unesco Word Heritage. Ponad ⅓ powierzchni parku to permanentny śnieg i lodowce. Jest co oglądać.
Po spektakularnych widokach znad jeziora Tekapo byliśmy pewni, że nic nas już tak nie wychłosta. Na szczęście byliśmy w błędzie ;)
Z Twizel przyjechaliśmy pod Mt Cook jakoś przed 18:00. Słońce dalej było wysoko i rzucało piękne światło na góry. Dosłownie kilka kilometrów przed naszym polem kampingowym DOC White Horse przypadkiem natknęliśmy się na znak na lodowiec Tasman Glacier i niebieskie jeziora Blue Lakes. Fajowo, nie widzieliśmy jesio lodowca :) Jedziemy 8km krętą drogą i docieramy na parking. Stąd 20 minut drogi i gapimy się na biały jak szwedzka dupa lodowiec. Widok ładny, stosunek poświęconego czasu do jakości spota jak najbardziej pozytywny.
Docieramy na kamping, parkujemy auto, podnosimy łby do góry i zbieramy szczęki z ziemi. Dookoła wszystko jest zielone. Piękne łąki, drzewa i krzewy obrastają okolicę i góry do pewnej wysokości. Te są wszędzie dookoła. 360° gór. Nad zielenią widać kamienne zbocza, a na szczytach śnieg. Słońce zachodzi za jedną z gór bezlitośnie fundując nam urywające zady widoki. Nie możemy oderwać wzroku aż do zmierzchu. Idziemy gotować jedzonko :)
W kuchni poznaliśmy dwie ciekawe parki - narwanych Holendrów i spokojnych jak koala na środkach uspokajających Szwajcarów. Mamy swoje dane nawzajem i zaproszenia do odwiedzin w przyszłości ;) Niewątpliwie skorzystamy hrhr. Europę też wypada kiedyś objechać. Tak się złożyło, że my zaczynaliśmy wycieczkę od południa, a oni od północy Nowej Zelandii. Dzięki temu mogliśmy wymienić się spostrzeżeniami na temat tego gdzie już byliśmy i co warto zobaczyć (chociaż jeszcze za wiele nie widzieliśmy hehe). Nasza dalsza trasa została porządnie zmodyfikowana :) I bardzo dobrze, zawsze lepiej opierać się na opiniach podróżników, aniżeli na sponsorowanych przewodnikach lub Lying Planet ;]
Rano idziemy na dość porządny spacerek - chcemy zobaczyć polodowcowe jezioro Hooker (chwytliwa nazwa, nie?) i sprawcę jego powstania - lodowiec Hooker :) Znowu mamy idealną pogodę. Biegamy po górach w krótkich rękawach. Dopiero przy samym lodowcu trochę chłodniej się zrobiło. Nic to jednak dziwnego - staliśmy przy ścianie lodu i jeziorze o temperaturze Coli z lodem z McDonalds.
Spacer DOC Campsite White Horse - Hooker Lake uważamy za jeden z najlepszych spacerków, na jakie mieliśmy przyjemność się wybrać w Nowej Zelandii (i nie tylko); edit: dalej tak twierdzimy, a wyjechaliśmy już z NZ ;] Widoki są tej klasy co pod Tekapo :) Klimat inny (jezioro vs góry), ale tak samo niesamowity. Dodając do tego idealnie położony i świetnie zaprojektowany, spory campsite mamy mieszankę wprost kosmiczną. Pozycja obowiązkowa.
POGODA:
Znowu idealna. Słońce cały dzień, piękny wschód, piękny zachód, lekki rześki wiatr, świetna widoczność. 20/10 stopni. Spiekliśmy sobie nochale, ale żyjemy ;)
PODLICZENIE KOSZTÓW:
- Kamping (podstawowy), 1 noc, White Horse: NZD12
ŁĄCZNIE: NZD12