2011-12-17 do 20
Kambodża, Siem Reap
W porcie w Phnom Penh portowy przydupasek zaoferował nam taxi za $2 z portu w Siem Reap do centrum miasta (około 12 kilometrów). Oferta wydała nam się kozacka na tyle, żeby z niej skorzystać. Po wyjściu z promu ma na nas czekać kierowca tuk tuka.
Jak zwykle bywa z kierowcami taxi, w każdej ofercie jest ukryty wałek. Odbiorą Cię z portu za 2 dolary, ale w zamian będą wymagać dalszego korzystania z ich usług w samym Siem Reap. Tak bardzo na to liczą, że i za $1 mogą pojechać z portu do centrum. Oczywiście trzeba to wykorzystać i pojechać za jednego dolca.
Kierowca na nas czekał. Chciał 2 dolary, ale że jego koledzy oferowali to samo za $1, zdecydowaliśmy się skorzystać z ich oferty ;) Gość zmiękł i też przystał na dolara. Oczywiście zanim wsiedliśmy do rikszy, już pytał o której jutro po nas przyjechać, ile dni zostajemy w Siem Reap, jakie są nasze plany i takie tam. Kierowcę należy sążnie olać i poprosić stanowczo o sam transport do hotelu. Po dotarciu do celu trzeba wyciągnąć swoje rzeczy z rikszy (żeby wkurzony pazio nie odjechał z plecakami hrhr), dać kierowcy dolara i grzecznie stwierdzić, że jego usługi już nas nie interesują. Kiedy tak zrobiliśmy, nasz kierowca stał się wręcz agresywny. I dobrze, nienawidzę ich ;)
Napiszę to raz jeszcze. Nigdy nie warto korzystać z usług taxi w żadnej postaci, jeśli nie jest to nieodzowne. Dla przykładu, nasz spoko driver zaoferował nam transport pod bramę Angkor Wat za $5 w jedną stronę (6 kilometrów). W dwie strony to już $10. Za cały dzień chciał $25. Za dwa dni już $50. Musielibyśmy upaść na głowę, żeby z czegoś takiego skorzystać :)
Dojechaliśmy pod upatrzony wcześniej hostel - Happy Guesthouse. Nie było wolnych pokoi. Nic to jednak, w okolicy jest zatrzęsienie innych hosteli. Przeszliśmy przez kilka z nich. Ceny oscylowały w granicach od 15 do 20 dolarów za noc. Udało się nam jednak znaleźć tańszą wyczesaną opcje za $10 z wliczonym w cenę śniadaniem - Golden Takeo Guesthouse. Pokój to standard przynajmniej trzech gwiazdek, śniadanka (ponad 20 opcji do wyboru) pyszne. Polecamy!
Jesteśmy gotowi na odkrywanie uroków Siem Reap ;) LP dobrze to ujęło. Siem Reap znaczy "Siamese Defeated" (Siamese Pokonani). Syjamskie Królestwo to nazwa Tajlandii z zamierzchłych czasów. Nazwa ta jest bardzo taktowna jak na spore miasto niedaleko Tajlandii ;) To tak jakby dzisiejsze Birmingham nosiło nazwę "Germany Defeated" hrhrhr. Co ciekawsze, Tajlandia pokonała Kambodżę i od 1794 do 1907 roku kontrolowała zarówno Angkor, jak i Siem Reap.
Cały plan wycieczki do Siem Reap należy ułożyć pod zwiedzanie wielkiego Angkor. Do zobaczenia jest ogrom świątyń, ruin i różnorakich monumentów. Można kupić trzy rodzaje biletów: jednodniowy za $20, trzydniowy za $40 oraz tygodniowy za $60. Naszym zdaniem jeden dzień to stanowczo za mało, a tydzień to stanowczo za dużo ;) My spędziliśmy w Angkor dwa pełne dni od wschodu do zachodu słońca. Uważamy to za długość idealną i wystarczającą. Pragniemy także zaznaczyć, że zwiedzanie wspaniałego Angkor z powodzeniem klimatem i zajebistością dorównuje Wielkiemu Murowi Chińskiemu oraz indyjskiemu Taj Mahal!
Bardzo pomocny podczas zwiedzania jest dobrze przygotowany GPS (przykładowo opensource, OsmAnd). Jeśli zdrowie dopisuje, wówczas szczerze odradzamy korzystanie z taxi, busów, guide'ów i innych tuk-tuków. Całą trasę z powodzeniem można zrobić ekologicznym transportem łączonym: nogi + rower :) Tym samym unika się grupowej masówki, pogoni za kupnem pamiątek, naciągających na każdym kroku riksiarzy czy chodzących za nami jak cień przez kilka dni przewodników. Za $1 można kupić książkę - przewodnik lub korzystać ze źródeł Internet + LP. Dodatkowo można zaoszczędzić wiele nerwów i pieniążków. Wypożyczenie roweru kosztuje $1 dziennie. Tanio i zdrowo. Polecamy ;)
Jakby ktoś poszukiwał sprawdzonego i gotowego planu, poniżej podajemy wynik naszego kilkugodzinnego research'u z uwzględnieniem poprawek powstałych podczas zwiedzania:
Dzień 1, rano:
1. The Bayon
2. Baphuon
3. Phimeanakas
4. The Terrace of The Leper King
5. Tep Pranam
6. Praeh Palilay
7. Praeh Pithu
8. North Kleang
9. South Kleang
Dzień 1, popołudnie:
1. Victory Gate
2. Small Circuit - Thommanon
3. Small Circuit - Chau Say Tevoda
4. Small Circuit - Spean Thma
5. Small Circuit - Ta Keo
6. Small Circuit - Ta Prohm
7. Small Circuit - Banteay Kdei
8. Small Circuit - Srah Srai
9. Small Circuit - Prasat Kravan
Dzień 2, rano:
1. Grand Circuit - Pre Rup
2. Grand Circuit - Mebon
3. Grand Circuit - Ta Som
4. Grand Circuit - Krol Ko
5. Grand Circuit - Neak Pean
6. Grand Circuit - Banteay Prei
7. Grand Circuit - Preah Khan
8. Grand Circuit - Krol Damrei
Dzień 2, popołudnie:
1. Angkor Wat
Plan jest dobry i leci się zgodnie z nim jak po sznurku. Można go podzielić poniekąd na trzy etapy zwiedzania:
1. Wewnątrz Angkor Thom (poranek pierwszego dnia)
2. Okolice Angkor Thom (popołudnie pierwszego i poranek drugiego dnia)
3. Angkor Wat
Całość to około 100 kilometrów rowerkiem (po 50 na każdy dzień). Wydawać się może sporo, ale rozkładając to na cały dzień nie jest ani źle, ani nawet ciężko. Jak taki tłuścioch jak ja dał radę, to Wy też dacie radę :]
Pierwszego dnia rano proponujemy zostawić rowery (przypiąć gdzieś do korzenia hrhr) przed południowym wejściem do The Bayon i wewnętrzną część Angkor Thom zrobić piechotką. Dystanse nie są duże.
Ciężko byłoby nam opisać tutaj wszystko co widzieliśmy (choć byśmy bardzo chcieli), zamieścimy więc kilka przemyśleń i wskażemy czołówkę stawki ;)
Stanowczo nie zawiedliśmy się na Angkor. Oczywiście cały kompleks jest azjatycko - zaniedbany, ale jest czysto. Przykry jest fakt, że kambodżański rząd wpływy z biletów do Angkor w przeważającej większości przeznacza na łatanie dziury budżetowej, zamiast przeznaczyć je na renowację i utrzymanie angkorskiej okolicy.
Pierwszy przystanek, czyli spuścizna legendarnego króla Jayavarmana VII - The Bayon - zwala z nóg. Tysiące schodów, 54 gotyckie wieże udekorowane 216 kamiennymi uśmiechniętymi twarzami. Japońskie ekipy doglądają procesu renowacji, jest więc nadwyraz dobrze. The Bayon odkryty został w środku dżungli i wiele lat minęło, zanim stało się jasne że budowla stoi po środku miasta Angkor Thom.
Na wyróżnienie zasłużył także Baphuon. Jest co prawda także imponujący, ale wyróżnienie otrzymał w całkiem innej kategorii - niewpuszczalności kobiet w ciąży ;) WTF?
Ostatnie wyróżnienie wędruje do Ta Prohm - niewątpliwie najklimatyczniejszego miejsca w całym Angkor. Ta Prohm stoi w samym środku dżungli. Ogromne czterystuletnie drzewo rosnące przy jakiejś wieżyczce czy na stercie kamieni to żaden rarytas ;) Buddyjska świątynia wybudowana w 1186 i oryginalnie zwana Rajavihara dedykowana była matce Jayavarman'a VII. Ta Prohm to miejsce magiczne i klimatem przypominające scenerię rodem z Indiana Jones.
Na koniec zostawiliśmy Angkor Wat. Wszystkie widokówki, nadruki na koszulkach, zdjęcia w sieci i inne podobne widoki Angkor Wat powstają w oparciu o widok z podestu z zachodniej strony świątyni. Niestety, podczas naszej wizyty podest był w remoncie, razem z dwoma lub trzema wieżami z tejże strony. Zdjęcia "z ziemi" ponadto nie są w stanie złapać piękna Angkor Wat z uwagi na okalający go wysoki mur. Dodając do tego prace remontowe, uwiecznienie budowli na zdjęciach było mocno ograniczone. Aby strzelić dobrą fotę, należało strzelać właśnie od zachodniej strony (razem ze słońcem). W pogoni za fotkami musieliśmy biegać po płotach dookoła świątyni, a efekt naszych starań jest niestety daleki od ideału.
Angkor Wat jest piękne, niewątpliwie. Jako największa na świecie struktura religijna, wrażenie robi zarówno jej wielkość, jak i walory architektoniczne. Świątynia powstawała w latach 1112 - 52 za panowania Suryavarmana II i poświęcona jest Vishnu, którego Suryavarman II reprezentował na ziemi.
Aktualnie prace remontowe Angkor prowadzone są we współpracy z niemiecką organizacją German Apsara Conservation Project. To bardzo dobrze, gdyż do roboty jest sporo i mamy przeczucie, że niemieckie, japońskie czy francuskie drużyny zrobią to lepiej niż tutejsi renowatorzy. Mają oni tym więcej roboty, gdyż muszą posprzątać 'burdel' wprowadzony przez indyjskich specjalistów, którzy to w latach 1980 potraktowali chemikaliami (kwasem) legendarne apsary. Ich celem było umycie świątyni, ale coś nie wyszło lol. Jak można oddać jedną z cenniejszych budowli ludzkości w ręce ciapaczy to ja nie wiem ;)
Gdy nie ma w Angkor Wat remontu, najlepiej podskoczyć tam o zachodzie słońca i robić zdjęcia z zachodu. Gdy jednak główny widok przysłonięty jest przez ogromne zielone (sic!) rusztowania, wówczas lepiej zrzucić leniwe dupska wcześniej z wyra (o 4 rano, lol?) i jechać do Angkor Wat o słońca wschodzie :) W tym celu można wypożyczyć rowery wieczorem poprzedniego dnia (najczęściej pożyczane są na 24 godziny, więc no big deal) i skminić wcześniej śniadanie, które można zjeść z małpami na trawce patrząc na Angkor Wat :)
Poza samym Angkor jest jeszcze kilka miejsc w Siem Reap, które można zobaczyć. Jednak po tak aktywnie spędzonych dwóch dniach, ochota na dalsze zwiedzanie jest wątpliwa ;]
Niewątpliwie za to zwiększa się apetyt :) W Kambodży ani razu nie dostaliśmy słabego jedzenia. Kambodżańska kuchnia jest lekka, zdrowa i pyszna! Sporo mają curry i dziwnych warzyw. Jest pro. W Siem Reap pierwszy obiadek jedliśmy w naszym hotelu (8/10, pychota) i dwa kolejne w knajpie za Happy Guesthouse (oświetlone wejście, nazwa na "B", zapomniałem zapisać hrhr). Druga knajpa to brak słów. 10/10, idealne, perfekcyjne, wspaniałe zachodnie jedzenie. Najlepsza Carbonara, pycha sałatki, przegięcie rury...
Z Kambodży udajemy się prosto do stolicy Tajlandii - Bangkoku. Spędzimy tam dwie noce. Z przyjemnością zostalibyśmy tam jedną noc, ale mamy kupiony już bilet do następnego miejsca na naszej trasie - wyspy Koh Phangan :) Biletu niestety nie możemy przełożyć. Przed nami zatem dwie nocki w jeszcze jednym wielkim mieście.
Bilet z Siem Reap do Bangkoku kosztuje $10. Wydaje się niewiele, ale cena jest tutaj odzwierciedleniem jakości i klasy organizacji hehe. Teoretyczna godzina odjazdu to 8 rano. Teoretyczny czas jazdy (łącznie, z wliczeniem granicy) to 8 godzin. Około 16:00 mamy być na miejscu. Odbiór z hotelu miał być o 7:15 rano. Przyjechali po nas o 7:35, wyjechaliśmy o 8:45, na miejscu byliśmy o 20:00 :) W czasie jazdy trzy razy zmienialiśmy autobus i bus, więc trzeba się uzbroić w cierpliwość ;) Przed granicą Kambodża - Tajlandia (przekraczaliśmy granicę w Poipet) przyklejają na koszulkę krzywo wycięty kwadracik z czerwonej folii samoprzylepnej. Na tej podstawie zostajemy wpuszczeni do busa już po tajskiej stronie (autobus z Kambodży wywala ludzi przed granicą, potem jest przesiadka lub dwie w tajskich busach lol). Jak zgubisz kwadracik, to musisz ponownie kupić bilet (lub sobie wyciąć z folii). Mi odleciał, ale znalazłem ;)
Teoretycznie, Polacy muszą za kilkadziesiąt dolarów kupić 15-dniową wizę do Tajlandii (Visa on Arrival) dostępną na tajskim przejściu granicznym. My, licząc na to że oleją temat, nie kupiliśmy tej wizy i wpuścili nas bez problemu. Mamy nadzieję, że także bezproblemowo nas stąd wypuszczą mweheh.
Ciekawi także byliśmy, jak dużą wagę przykładają do wymaganych przez policję kart 'przyjazdu' i 'wyjazdu' z kraju. Na wyjazdowej karcie z Kambodży w polu 'final destination' (miejsce docelowe) pozwoliłem sobie na lekki żarcik ;)
To by było na tyle ze Siem Reap i Kambodży. Następny wpis i przystanek - BangCock :)
POGODA:
Lepsza być nie mogła. Słonecznie, lekki wiatr, miły chłód w Angkorskich kamieniach. 26 stopni w dzień, 20 stopni w nocy.
PODLICZENIE KOSZTÓW (dla dwóch osób):
- Autobus Siem Reap - Bangkok: $20
- Hotel (3 noce), Golden Takeo Guesthouse: $30
- Bilet wstępu do Angkor (3 dni): $80
- Wypożyczenie rowerów (2 doby): $4
- Pranie (5kg): $5
- Zakupki (wody, ciastka, owoce, napoje, lody, pierdoły): $20
- Obiad (1. Dzień), Golden Takeo (2x Khmer Curry $6, 2x Cola $2, sok pomarańczowy $1.5, Margaritta drink $2.5, Mojito drink $3): $15
- Obiad (2. Dzień), knajpa za Happy Guesthouse (spagetti Carbonara $3.5, wielki ziemniak z serem i boczkiem $2.5, wielka woda mineralna z lodem i limonką $1.5, sałatka ze świeżych warzyw $2.5, 2x lody z czekoladą $3, Cola $1): $14
- Obiad (3. Dzień), knajpa za Happy Guesthouse (2x beefburger z serem i boczkiem $6, woda z lodem i limonką $1.5, piwko $1, sałatka + frytki do zestawu $1.5): $10
Łącznie: $198
Na koniec kilka kambodżańskich faktów i przemyśleń:
- Ceny w Kambodży i w Wietnamie są podobne, chociaż Kambodża teoretycznie jest trochę biedniejsza.
- Za te same co w Wietnamie pieniążki, standard hoteli jest znacznie wyższy.
- Jedzenie w Kambodży jest przynajmniej tak dobre jak w Wietnamie, o ile nie lepsze.
- Wycieczka do Kambodży w większości przypadków = wycieczka do Angkor. 5 dni wystarczy, dłuższy pobyt tylko dla kambodżowych entuzjastów.
- Zarówno Wietnam, jak i Kambodża to kraje znacznie bardziej poukładane, bezpieczne i łatwe w podróży niż można przypuszczać. Wojna sprzed kilkudziesięciu lat pozostała widoczna tylko w muzeach i wojennych atrakcjach turystycznych (i oczywiście większej biedzie obu krajów).
- Piwo w Kambodży także jest smaczne :)
- Nawoływaczki do kupna zimnych napitków i pierdół w Angkor irytują (30 - 50 razy dziennie można usłyszeć zaproszenie do kupna czegoś lol).
- Taksówkarze i pochodne zawody to takie samo gówno jak w innych odwiedzonych przez nas krajach Azji :]
- Wszędzie można płacić w dolarach amerykańskich.
- Autobusy w Kambodży są bardzo dobre i relatywnie niedrogie.